,,Po pierwsze, czy wie pan, dlaczego takie książki jak te są ważne? Otóż
mają one swoją jakość. Co to oznacza? Dla mnie oznacza, przede wszystkim
frakturę, ona jest najważniejsza. Ta książka ma pory, ma swoje cechy
charakterystyczne; można położyć ją pod mikroskopem i znaleźć w niej życie,
przepływające pod szkiełkiem w nieskończonej obfitości. Im więcej takich porów,
im więcej wiernie zapisanych szczegółów życia na cal kwadratowy mieści karta
papieru, tym bardziej ,,literackie” dzieło (…) Dobrzy pisarze często dotykają
życia, przeciętniacy prześlizgują się po jego powierzchni a słabi gwałcą je i
porzucają na pastwę much”[1].
Czy wyobrażacie sobie świat w którym książki są zakazane? Świat, w
którym trzymanie w domu woluminu grozi zniszczeniem mienia i społecznym napiętnowaniem?
Ja nie, jednak stworzona przez Raya Bradbury’ego (1920-2012) powieść daje możliwość przeniesienia się w takie miejsce – w moim odczuciu niewyobrażalnie
smutne i niebezpieczne.
Autor w wieku nastoletnim rozpoczął przygodę z pisaniem w nurcie science
fiction. Napisał kilka powieści i zbiorów opowiadań, sławę i uznanie zyskał po
publikacji ,,Kronik marsjańskich” (1950). Dzisiaj skupię się jednak na przedstawieniu
najbardziej rozpoznawalnej powieści Bradbury’ego, czyli dystopii pt.: ,,451
stopni Fahrenheita”, która ukazała się drukiem w 1953 r.
Informacja o znaczeniu tytułu przedstawiona została przed właściwą
fabułą. Możemy dowiedzieć się z niej, iż jest to temperatura, w której papier
zajmuje się ogniem i spala. Biorąc pod uwagę, że autor pochodzi ze Stanów
Zjednoczonych, użyta skala pomiaru jest oczywista. Tytuł w jasny sposób wskazuje
także o czym właściwie jest powieść. ,,451 stopni Fahrenheita” w posiadanym
przeze mnie wydaniu z roku 2018 liczy 152 strony i składa się z 3 rozdziałów. Mimo
stosunkowo skąpych rozmiarów, jest to dzieło pełne treści, wyszukanych metafor
i zapadających w pamięć sentencji.
Wykreowany przez Bradbury’ego świat pozbawiony jest książek. Są
one uważane za źródło zła i przyczynę wszelkich nieszczęść. Istnieją jednak
ludzie wychowani w ,,dawnych czasach”, którzy w swoich domach przechowują jeszcze
nieliczne egzemplarze powieści, traktatów filozoficznych czy tomików poezji. Przetrzymywanie
książek jest niedozwolone a nad sukcesywnym ich niszczeniem czuwa straż pożarna
– jednostka, która w naszych realiach kojarzy się z bezpieczeństwem i ratowaniem
życia. Aby stracić cały swój dobytek i zostać skazanym na wygnanie nie potrzeba
wiele – wystarczy donos ,,uprzejmej” sąsiadki, która chce uchodzić za przykład
do naśladowania. Głównym bohaterem jest strażak, Guy Montag, choć pokusiłabym
się o stwierdzenie, że miano to ex aequo powinny uzyskać książki, bo to właśnie
one, a właściwie ich brak, jest w powieści najważniejszy.
W chwili gdy poznajemy Montaga pracuje on w straży od dekady. Jest
przykładnym obywatelem i pracownikiem, niewyróżniającym się w szczególny sposób
na tle innych. Sumiennie wykonuje powierzone mu obowiązki, po pracy wraca do
domu. Jednak życie rodzinne dalekie jest od ideału – Mildred Montag zamiast na
mężu, skupiona jest na ścianowizorze – urządzeniu, które daje możliwość
komunikacji z mieszkańcami amerykańskiego miasta. Śledzenie życia innych
obywateli i możliwość uczestnictwa w nadawanych programach bez konieczności
wychodzenia z domu stanowi największą i najpopularniejszą rozrywkę w stworzonym
przez Bradbury’ego świecie.
Przypadkowe poznanie młodej dziewczyny oraz komplikacje podczas jednej
z akcji oczyszczania domu z książek powodują, że budowany przez lata system wyznawanych
wartości Montaga ulega załamaniu. Sytuacja w kraju także nie napawa optymizmem –
Stany Zjednoczone są bowiem najpotężniejszym państwem, które skonfliktowane
jest z niemal całym światem. Napięta sytuacja nieuchronnie prowadzi do wybuchu
kolejnej wojny. Czy w tej sytuacji strażak Montag skarci się za chwilowe
myślenie o buncie, czy też zdecyduje się na walkę przeciwko istniejącemu od lat
systemowi? O tym trzeba już przeczytać w powieści.
,,451 stopni Fahrenheita’’ wywarła na mnie ogromne wrażenie i
zdecydowanie mogę powiedzieć, że znajduje się w czołówce moich ulubionych
utworów literackich. Powieść stworzona w zimnowojennych realiach jest doskonałą
alegorią amerykańskiego społeczeństwa, coraz bardziej oddanego prostym i
przyjemnym rozrywkom. Sama idea międzynarodowego konfliktu ma moim zdaniem
odzwierciedlać charakter tego okresu, w którym USA dążyło do osiągnięcia
statusu światowego mocarstwa. Nic w tym dziwnego, gdyż jak na dystopię
przystało, autor snuł rozważania nad przyszłością realnego i znanego mu świata.
Mimo, iż książka Bradbury’ego liczy sobie ponad 60 lat jej wydźwięk
jest aktualny w dzisiejszych czasach. Czy nowe technologie nie są często
uznawane przez niektórych za czynnik osłabiający więzy międzyludzkie? Wiele
także się mówi o spadającej liczbie czytelników, ale nie prowadziłam badań nad
tym tematem, więc nie wiem jak to wygląda w rzeczywistości.
Fabuła powieści jest płynna, moim zdaniem pozbawiona ozdobników i
tzw. ,,lania wody”. Wartka akcja nie nuży, zachęca wręcz do dalszej lektury. Kreacje bohaterów także są dużym plusem tej powieści – poza drobnymi wyjątkami każda
z przedstawionych osób posiada szczególne cechy, które w znaczący sposób
wpływają na losy Guya Montaga. Nawet teoretycznie przeciętni obywatele ukazani
zostali w różnych odcieniach szarości. Wykreowany świat jest miejscem nieprzyjemnym
i ponurym, odniosłam wrażenie, że jest on wręcz czarno-biały, rozświetlony
jedynie w czasie pożaru który ma strawić dom, w którym znajdują się dzieła
literackie. Wielokrotnie w czasie czytania książek rozmyślałam nad tym, jak wspaniale
byłoby przenieść się do opisanego w powieści miejsca – magicznego Hogwartu czy
do jednej z trzech zagród stworzonych przez Astrid Lindgren w ,,Dzieciach z
Bullerbyn”. Nigdy nie chciałabym natomiast trafić do świata stworzonego przez Bradbury’ego.
Dzieło Raya Bradbury’ego jest zdecydowanie godne polecenia. Jest
to ciekawa lektura, która skłania do myślenia i pozostaje z nami na długo. Bardzo żałuję, że sięgnęłam po nią dopiero teraz, ale cieszę się, że w końcu przeczytałam tę niezwykłą książkę. W nawiązaniu do umieszczonego na wstępie cytatu mogę z pełnym przekonaniem stwierdzić, że autor ,,451 stopni Fahrenheita" zalicza się do pierwszej kategorii pisarzy.
Komentarze
Prześlij komentarz